19/04/2019 16:30:33
„Siedząc w medytacji, umieramy, zanim przyjdzie nasza śmierć. Wobec takiego wyzwania rozum zostaje bezradny. Jak spotkać przed śmiercią fizyczną własną śmierć, która przynosi życie? Pewien urzędnik przybył kiedyś do abby Arseniusza i przyniósł testament jego krewnego senatora, który zostawił mu ogromny majątek.
Starzec wziął ten testament i chciał go podrzeć. Wtedy urzędnik padł mu do nóg i mówił: „Błagam cię, nie drzyj tego, bo mi głowę utną!”. Odrzekł abba Arseniusz: „Ja umarłem wcześniej, a on dopiero teraz”. Odesłał więc testament i nic nie przyjął.
Abba Arseniusz wysoko postawił poprzeczkę, którą chcielibyśmy dosięgnąć. Medytacja jest praktyką umierania nie tyle dlatego, że z każdym wydechem, z każdą sekundą upływającego czasu, który ofiarujemy Bogu, jesteśmy bliżej naszego nieuchronnego momentu śmierci – choć to też prawda. Umieramy nie tylko dlatego, że zmagamy się z bólem i niewygodą – w znaczeniu fizycznym i psychicznym – choć to też prawda. Umieramy przede wszystkim dlatego, że forma praktyki medytacyjnej i jej esencja są właśnie takie, że niewiele sobie w niej zostawimy lub – by nie powiedzieć mocniej, podążając jeszcze głębiej – nic sobie nie zostawiamy. Wszystko musimy oddać, także samych siebie. Nie jest to powód do przygnębienia. Wręcz przeciwnie – to umieranie, tracenie siebie budzi pogodę ducha i pokój, akceptację naszego życia, takim jakie ono jest.
Jeśli czegoś mamy się uchwycić, to Bożej Obecności, która jest poza naturalnie uchwytną percepcją. Wykracza ona poza myślenie i emocje. Jest Tajemnicą i Absolutem. Podprowadza do niej „ciemna” wiara”, a w niej miłość. Ona jest siłą napędową wejścia w noc. To wyzwalająca perspektywa. Tu tryska Źródło naszej tożsamości i wolności, ponieważ do niczego nie jesteśmy przywiązani z wyjątkiem Boga.Tu tryska Źródło naszej niezbywalnej godności, której nie może zniweczyć żadna ziemska przyczyna. Wielkość i bezcenność człowieka jest bowiem zakorzeniona w Niestworzonym, który reprezentuje dla każdego horyzont jego możliwości i nowych rzeczy ( Por. Ap 21, 1-7) wraz z zaproszeniem do ich odkrywania i urzeczywistniania.
Czy to nie fascynująca przestrzeń serca – umysłu, w której dzieje się nasza duchowa śmierć, ogołocenie, a jednocześnie pogodna akceptacja rzeczywistości? To przestrzeń przed myśleniem, przed emocjami, przed „chcę-nie chcę”, przed „przyjemne- nieprzyjemne”, przed „podoba mi się-nie podoba mi się”, przed pożądaniem. To przestrzeń wolności duchowej. Doświadczenie jej, posmakowanie choćby na chwilę jest jednym z najważniejszych owoców medytacji. To przełomowe odkrycie: nie można się tu niczego z tego świata uchwycić na stałe. I w tym jest nasze ocalenie”.
„Medytacja. Droga Miłującej Obecności”, Dariusz Hybel, o. Maksymilian Nawara