20/01/2019 22:40:38
Przez ostatnie dwa lata przez firmę w której pracuję przeszedł istny huragan zmian. Ot, taka typowa, powiedzmy sobie – dość schematyczna historia ambitnie wzrastającej korporacji.
Jako karmiąca, pełnoetatowa matka u schyłku urlopu macierzyńskiego udałam się któregoś zimowego dnia po przeszło półtorarocznej przerwie, po ty by odwiedzić koleżanki, kolegów i odbyć bardzo ważne dla mnie spotkanie. Będąc w jednym z działów technicznych, rozmawialiśmy wspólnie o tym co się wydarzało przez ten czas, o nowej strukturze, awansach, odejściach, roszadach i wpływie jaki wywołały te wszystkie rzeczy. W pewnym momencie pytam mojego serdecznego kolegę, team leadera całego zespołu, z którym bardzo blisko współpracowaliśmy: – A Ty Przemo, kim jesteś po tych wszystkich zmianach..?
Zanim dotychczasowy (tak jak ja go pamiętałam) lider zdążył otworzyć usta w odpowiedzi, jeden z kolegów skutecznie odbierał mu głos, wykrzykując – On? Nareszcie po latach stał się jednym z nas, czyli nikim. Na sali rozległ się gromki śmiech. Taaa.. czarny męski humor, tak charakterystyczny dla naszej IT-alnej branży.. on nie oszczędzi nikogo. Ja na to odpowiadam, wyrażając przy tym entuzjazm i radość – bardzo szczerze i bardzo świadomie – Gratuluję Przemo, wreszcie możesz być nikim, czyli tak naprawdę – sobą!
Ku mojemu zaskoczeniu i zażenowaniu zarazem, cały openspace wybuchnął śmiechem, koledzy śmiali się do łez, nawet najtwardsze sztuki, lub Ci, których nie znam i którym moja obecność pewnie trochę przeszkadzała w pracy – nawet oni próbowali skryć uśmiech za dużymi tablicami czarnych monitorów…
No cóż, w istocie chciałam powiedzieć coś bardzo ważnego… poważnego, i płynącego z głębi serca – a niezamierzony efekt był taki, że zostałam mistrzynią dowcipu dla moich, notabene, bardzo wymagających w tym temacie kolegów. Na szczęście znamy się lata i na moje rozpaczliwe próby zapewnienia co miałam na myśli szybko dostałam odpowiedź – poza słowami co prawda, ale dzięki temu jeszcze mocniejszą i dającą jeszcze większą radość. Odpowiedzią była czysta świadomość tego, że jesteśmy w tym momencie razem – nie tylko w tym samym miejscu i czasie, ale że nasze umysły są w tym samym punkcie. Bardzo piękne doświadczenie…
Dla mnie szczególnie ważne. I ważny był także kontekst, bo zrezygnowałam tego dnia oficjalnie z mojej dotychczasowej roli HR-owca, a wcześniej z zacnego awansu – po to by wyruszyć w nieznane. Stałam w gronie moich serdecznych, zawsze wspierających mnie kolegów, jako „panna nikt”’ i było to doświadczenie ulgi i wolności…
Zohar Fresco wybitny muzyk, perkusista, kompozytor, grający na bębnach obręczowych, prawdopodobnie najbardziej znany na świecie z projektu magicznego tria: Możdżer, Danielsson, Fresco – powiedział kiedyś: „Każdy chce być numerem jeden, a ja, po prostu jest numerem zero. I mam święty spokój”
Bycie nikim to pochylenie się nad bezmiarem człowieczeństwa,
To pokłon wobec Tajemnicy, tej z dużej litery
To odpowiedź na prawdziwą miłość [w każdej postaci…]
To największe szczęście jakie może spotkać człowieka, to mądrość… która nie jest wiedzą, niczego nie ujmując intelektowi ;-)
Wiem, że za kilka godzin, może dni, lub tygodni ten obraz pustki się zatrze… Zastąpi go „ktoś” kto za wszelką cenę będzie próbował szukać szczęścia – szczęścia jak mówi Merton „prawowitego”, szczęścia „powszechnie uznanego”, szczęścia które jest „uniwersalnym standardem narzucanym wszystkim ludziom wszechczasów…”
Dlatego modlę się dzisiaj: Boże, chcę być nikim…, daj mi wolność kształtowania własnego życia zgodnie z Twoją wolą, tj. w ramach okoliczności w których mnie postawiłeś. Amen :-)
Róża