
25/02/2018 14:51:12
Różni znajomi, wierzący i niewierzący, często pytają mnie „A co ty tam robisz w tym klasztorze?” Gdy odpowiadam „Siedzimy i modlimy się w ciszy”, pojawia się konsternacja i kolejne pytanie „I co jeszcze?”, „Uczestniczymy z mnichami w liturgii godzin”, konsternacja jest jeszcze większa „I to wszystko?”, „Nie, jeszcze jest praktyka pracy”. W tym momencie zazwyczaj widzę szeroko otwarte oczy mojego rozmówcy, które bezgłośnie mówią „Jechać gdzieś na wieś, żeby siedzieć całe dnie w ciszy?! To absurd jakiś!”.
Prostota, surowość, nawet asceza lubińskich sesji zaskakuje, znacznie odbiegają one od naszych wyobrażeń o rekolekcjach. Mnisi zapraszają nas do swojego klasztornego rytmu i w zwyczajności uczą słuchać. Nie puszczają nam pięknej muzyki i nie krochmalą obrusów. Są z nami naprawdę, takimi jacy są, prawdziwi, weseli, smutni, wkurzający i wspaniali. Modlą się z nami i pracują.
Pierwszą ważną lekcję dostałam od brata Jakuba przy zbieraniu porzeczek. Usłyszałam, że wszystko co robię może stać się, choć nie jest to wcale łatwe, modlitwą. Te słowa wywołały we mnie bunt. Jak to, przecież modlitwa to modlitwa, a praca to praca. To są zupełnie dwie różne rzeczy. Modlę się w kościele, a pracuję w pracy. Dostrzeżenie dualizmu, braku jedności było dla mnie szokiem. I, jakby było tego mało, brat Jakub zrobił metanię! Wszystkie moje wyobrażenia dotyczące duchowości legły w gruzach, a właściwie powinnam ująć to precyzyjniej, legły w porzeczkach.
„… modlitwa i praca to nie to samo, ale dwie różne rzeczywistości, o różnym znaczeniu i różnej wartości. Modlitwa uświęca pracę, a nie praca modlitwę. Do scalenia i jedności całego życia można dojść, ale nie od razu. To scalenie jest możliwe tylko „pod wysokim napięciem”, tzn., że cała nasza działalność może rzeczywiście stać się modlitwą i aktem uwielbienia Boga, ale pod warunkiem, że nurt modlitwy będzie w duszy naszej tak intensywny i potężny, że wszystkiemu w nas nada kierunek. Wówczas będzie można mówić o jedności, ale zbyt tanio tej jedności nie zdobędziemy.” to słowa o. Piotra Rostworowskiego.
Druga ważna lekcja – obecnie bardzo modne są różne skupiające się na zmysłach i pięknie lekcje uważności, moja najskuteczniejsza lekcja uważności to mało widowiskowe i, wydawałoby się, monotonne odmawianie z mnichami psalmów. Mnisi siedzą naprzeciwko siebie w dwóch rzędach, najpierw jeden rząd czyta określone wersy modlitwy, później drugi. Trzeba być maksymalnie skupionym, aby się nie pomylić, zdążyć, mówić w takim rytmie, tempie jak mnisi. Nie ma tam czasu na zastanawianie i autoanalizę, co ten wers psalmu robi w tej chwili mojej duszy, jakżesz głęboko mnie poruszył. Trzeba wyłączyć myślenie, kiedy zaczynasz myśleć, zaczynasz się mylić. Liturgia godzin to realne bycie tu i teraz, praktyczna lekcja oddawania siebie, umierania. Tak, jak pisze św. Paweł „Teraz zaś, nie ja żyję, lecz żyje we mnie Chrystus” (Gal 2, 19-20), „Umarliście bowiem i Wasze życie jest ukryte z Chrystusem w Bogu” (Kol 3,3).
Trzecia ważna lekcja – kuchnia. W Lubiniu przyjeżdżających na sesje medytacyjne nikt nie obsługuje. Sami nakrywamy do stołu w refektarzu, sprzątamy, zmywamy naczynia, przygotowujemy śniadania, kolacje, przynosimy z kuchni i rozkładamy obiad. To wszystko robi w ciszy grupa nieznających się wcześniej osób! Niezły assesment center dla Jego uczniów. Camel Trophy komunikacji zgodne z pierwszym zdaniem Reguły Świętego Benedykta „Słuchaj, synu, nauk mistrza i nakłoń [ku nim] ucho swego serca”. Znowu nie ma miejsca na moje wyobrażenia o tym jaka jestem, piękne rekolekcyjne uduchowienie. Święta Teresa pisała “I w kuchni także, wśród garnków i rondli, Pan jest z wami”. Co znaczy być Jego uczniem? Słuchać. Boga, siebie, innych. Nie oddzielać się. Chiński znak słuchać zawiera w sobie: ucho, oczy, niepodzielną uwagę, serce. Bóg mówi „Sprawdzam” właśnie w działaniu, w grupie, we wspólnocie. Kolejna lekcja oddawania siebie w działaniu, umierania „ja”. Wierzcie mi, bywa trudniejsza niż Ekstremalna Droga Krzyżowa.
Tych lekcji jest dużo, dużo więcej, celowo nie napisałam nic o sali medytacyjnej, samej modlitwie, o konferencjach o. Maksymiliana i Darka. Sala medytacyjna i konferencje mogą być wszędzie, unikalną wartością sesji lubińskich jest kontekst, sam klasztor, z jego, od wieków tym samym, zgodnym z Regułą Św. Benedykta, rytmem trwania i modlitwy.
Ksiądz Jan Twardowski w jednym ze swoich wierszy napisał :
„Nie posypujcie cukrem religii
nie wycierajcie jej gumą
Nie ubierajcie w różowe gałgany aniołów
fruwających ponad wojną
nie odsyłajcie wiernych do fujarki komentarza
Nie przychodzę po pociechę jak po talerz zupy
chciałem nareszcie oprzeć swoją głowę
o kamień wiary”
Mnisi w Lubiniu modlą się od niemal 950 lat, można tam zatrzymać się i naprawdę „oprzeć swoją głowę o kamień wiary”. Dziękuję, że nas świeckich, zapraszacie i tak wiele uczycie. Bądźcie, idźcie z nami drogą ciszy i słuchania, trwania w obecności Najwyższego. Drogą Miłości po prostu.
Paulina Wawer
fot. br Robert Żmiejko OSB