23/04/2020 17:18:04
Pogrzeb Pauliny Ewy Wawer odznaczał się korowodem słoneczników. Nieśli je ludzie z różnych grup medytacyjnych. Zaglądałam głęboko w ich twarze. Bliskie i obce. Na liturgii pogrzebowej zrozumiałam, że Paula była liderem liderów. Światło jej duszy odbijało się na naszych duszach.
Paulo! Byłaś i jesteś więzią więzi wspólnoty modlitewnej.
Pomysł słoneczników zawdzięczamy Izie Ozimskiej, za który serdecznie dziękujemy. Spoczęłaś obok Mamy na cmentarzu, a przecież odeszłaś do wieczności, żeby zobaczyć Jej twarz. Zmarła krótko po Twoich narodzinach.
Stojąc nad Twoim grobem, wyobrażałam sobie Twoje dzieciństwo, kiedy przychodziłaś jako dziewczynka z Babcią do relikwii Twojej Mamy. Teraz widzę oczyma wyobraźni , że spotkałaś się z Nią twarzą w twarz. I obie jesteście szczęśliwe.
Spotkałam Cię Paulo po raz pierwszy na sesji lubińskiej. Ciągle słyszę Twoje świadectwo na zakończenie sesji. Cieszyłaś się, iż modli się z wami siostra zakonna. Uświadomiłaś mi wtedy, jak mało uczymy modlitwy, tak dużo się modląc. Tak zaczęła się nasza czteroletnia przyjaźń, w której dorastałam.
Ostatnie razem przebyte rekolekcje w Otwocku uświadomiły mi, jak cenna jest nasza znajomość. Pewien nauczyciel mówiąc o przyjaźni powiedział, że jeśli przyjaciele potrafią milczeć z równowagą, to jest to przyjaźń dojrzała. Właśnie w Otwocku na rekolekcjach nasze milczenie było tak naturalne. Cieszyłam się, że mogę obok Ciebie siedzieć na medytacji. Nie wpadłabym na to, że będzie to ostatni raz… Choć widziałam, że kładłaś się popołudniami na drzemkę, częściej niż zwykle.
Byłaś niezwykłą Osobą. Przywoziłaś często kwiaty do kaplicy dla Pana Jezusa. Byłaś w Nim rozmodlona. Pamiętam ten ostatni raz, kiedy obie niosłyśmy największe gwiazdy betlejemskie z giełdy kwiatowej i zaproponowałam, abyśmy obie złożyły Jezusowi życzenia urodzinowe. Przywiozłaś także piękne kwiaty na Światowy Dzień Chorego. Przyjęłaś też tego dnia Sakrament Chorych. Tę absolucję odkupienia przeżywałam nad Twoim grobem. Byłaś tak czysta, że ja prostowałam się często przy Tobie.
Pan Bóg postawił na naszej drodze bezdomną kobietę: Annę. Kiedy poprosiłam Cię po raz pierwszy o przewiezienie jej do hostelu, bez chwili zawahania wyraziłaś gotowość, aby mi pomóc. Zaproponowałaś nawet, by Anna zamieszkała u Ciebie. Jednak mieszkałaś za wysoko i Anna o własnych siłach tam by nie weszła. Zapłaciłaś za nią ubezpieczenie, kiedy karetka pogotowia wzięła ją ponownie do szpitala. Skąd mogłaś wiedzieć, że za trzy dni umrze? Ostatnie nasze spotkanie z Anną było modlitewne. Pokropiłam Annę wodą z Lourdes, zmówiłyśmy Zdrowaś Maryjo, Anna powiedziała jeszcze Ojcze nasz. Było to 8 lutego, a 11 lutego Anna zmarła. Ktoś z jej bliskich opowiadał nam, że nie potrafił wziąć Anny do domu. Odpowiedziałaś wtedy tak mądre zdanie, że ludzie są bezradni, skoro nie potrafią pomóc człowiekowi w sposób chrześcijański. Ty potrafiłaś zobaczyć w całości człowieka, dostrzec to, czego na dany moment potrzebował. Na pogrzebie Anny byłyśmy jedyną jej rodziną i to z nami spędziła ostatnie chwile życia.
Kiedyś przyśniło mi się, że zamieszkałyśmy z bezdomnymi. Po wysłuchaniu tego snu, odrzekłaś: „Zobaczysz Stefo, kiedyś tak będzie”.
Czasami słyszę we wspomnieniach Twój głośny, urzekający śmiech, kiedy opowiadałam Ci dowcipy. Byłaś naszym szczęściem w małych wspólnotach, kiedy czytałyśmy wiersze na wieczorkach poezji. Bardzo pragnę spotykać się w dniu Twoich urodzin z naszymi wspólnymi znajomymi i czytać wiersze, wspominając Cię.
Byłaś wszystkim dla wszystkich. Śmiałaś się ze śmiejącymi i płakałaś z płaczącymi. Opowiadałam Ci kiedyś Paulo o tym, że ktoś na mnie krzyczał, mówiąc, iż jestem ufo, odpowiedziałaś wtedy: „a ja jestem kosmitką”. Zawsze wiedziałaś, jak mnie pocieszyć, jak mnie rozweselić.
Zaprosiłaś mnie do Twojego domu, ale nie udało już nam się w nim spotkać, bo przeszłaś do wieczności. Miałam wyrzuty sumienia, że do Ciebie wtedy nie zadzwoniłam, może byś żyła… Dziś wiem, iż nasze spotkanie będzie przy uśmiechniętym Jezusie, gdzie mieszkań jest wiele.
s. Stefania (Stefa)